Na wstępie chciałabym się podzielić taką moją małą refleksją na temat blogowania. Mianowicie, zanim zaczęłam prowadzić bloga, wydawało mi się, że to nic trudnego, ani czasochłonnego. Myślałam: Co to za problem naskrobać kilka słów? Teraz kiedy mam już swojego bloga, okazało się jednak, że wymaga on czasu i zaangażowania. Nie odbierajcie tego jako narzekanie z mojej strony. Wręcz przeciwnie - prowadzenie bloga daje mi wiele radości. Jestem jedynie zła na siebie, że przez zabiegany i szybki tryb życia, nie mogę poświęcić mu tyle czasu, ile bym chciała. Np. postanowiłam dodawać nowe posty 2-3 razy w tygodniu. I co? W ostatnim czasie jest to raz na tydzień. Mam w głowie ogrom pomysłów do zrealizowania, wieloma rzeczami chciałabym się z Wami tu podzielić, a hamuje mnie brak czasu. Czy to doba jest za krótka? Czy ja się nie potrafię zorganizować? Czy po prostu my Polacy tak już mamy, że robimy milion rzeczy naraz? Muszę przeanalizować ten problem, a tym którzy mnie obserwują i czekają na nowe wpisy - obiecuję poprawę:)
Koniec tego przydługiego wstępu. W dzisiejszym poście przedstawiam Wam moją nową pasję - kręgle.
Mam koleżankę, która gra w nie zawodowo, od wielu lat. To dzięki niej zainteresowałam się tym sportem i to ona jest moją trenerką. Gra w kręgle, nie dość, że daje mi wiele radości, to jest ogromnym wysiłkiem fizycznym. Czyli dla mnie jak znalazł. Kolejny sport, który mogę wykonywać, bo sprawia mi przyjemność:)
Pewnie niektórym się wydaje - co to za problem kulnąć kulę w kierunku kręgli? Tak, jest to problem dla amatora;) Trzeba wziąć odpowiedni rozbieg, rzucić kulę z "deski" i jeszcze sprawić by poleciała tak jak chcemy. Jest ciężko. Ja na razie skupiam się na wyrobieniu odpowiedniej techniki rzutu, a nie na celowaniu w prawą bądź lewą ulicę. Podobno trening czyni mistrza więc nie tracę nadziei:)
Gra w kręgle angażuje wiele mięśni. Mnie to akurat bardzo cieszy, ale nie zapomnę mojego pierwszego razu. Koleżanka mnie ostrzegała, że nie wolno przesadzać, bo będą zakwasy. Ja jednak podekscytowana zagrałam 120 rzutów. I byłam wykończona. Już schodząc z toru miałam nogi jak z waty. Potem jeszcze przez cały tydzień męczyły mnie zakwasy. Teraz już na szczęście jest lepiej.
Ale jeśli planujecie zacząć grać to pamiętajcie by na początek się trochę oszczędzić.
Przedstawiam kilka fotek z kręgielni (grałam na trzecim torze):
I jeszcze filmik, na którym jakimś cudem udało się uchwycić jak zbijam wszystkie 9 kręgli:) Jeśli jakość jest kiepska, to możecie obejrzeć na moim profilu na Facebooku:)
Na koniec parę słów o moich postępach w odchudzaniu. Tudzież braku postępów... W ostatnim tygodniu odniosłam wrażenie, że coś się zatrzymało. To chyba również ma związek z chronicznym brakiem czasu, zaniedbałam przez to regułę "5 posiłków". Widząc, że to źle na mnie działa opamiętałam się i znowu staram się jadać dobrze. A aktywności? W jak najlepszym porządku. W czwartek były kręgle. Wczoraj 3 godziny na basenie i godzina na rowerze. Mam wrażenie, że dzięki takim sportom przetrenowałam każdy mięsień mojego ciała. I czuję się z tym świetnie. W ogóle, pomimo, że jeszcze nie zrzuciłam wagi jakoś spektakularnie, widzę pozytywne zmiany w moim wyglądzie. Np. nogi, patrzę i chyba jakieś ładniejsze:) To chyba rowerek to sprawił. Sport to zdrowie i piękny wygląd. Polecam każdemu:)
Dziękuję za uwagę i pozdrawiam serdecznie:)
Trzymaj tak dalej... a ja trzymam kciuki :P
OdpowiedzUsuńByłam na kręglach tylko kilka razy, ale podzielam Twoje zdanie, że są fantastyczne :) może gdyby w moim miasteczku była kręgielnia to bym tam często chodziła, a tak muszę zadowolić się pływalnią i czasami siłownią :P czyli i tak nie jest źle :D
OdpowiedzUsuńNo i masz rację - doba jest za krótka, a ludzie żyją za szybko :(
Dokładnie:) Siłownia i basen i nie jest źle:)
Usuń